wtorek, 19 czerwca 2012

„Otwarte” Mistrzostwa Niemiec we Freestyle’u Kajakowym Plattling 5-6.05. 2012


            Do Plattlingu wyjechaliśmy w sobotę 28.04 około godziny 5-6 rano po długim i mozolnym pakowaniu naszej klubowej przyczepy na sprzęt. Około godziny 3:30 ekipa w składzie: Ja, Zosia, Piotrek Grzybowski i Ewa Balon zakończyła proces pakowania ekwipunku i udała się na przed poranną drzemkę :p  Co by nie mówić misja pakowania została zakończona sukcesem, a to że nie byliśmy wyspani to już taki drobny szczegół :p
             Po zgarnięciu Czadzika z Jeleniej Góry i odwiedzeniu sklepu kajakowego w Pradze wyruszyliśmy na dalszy podbój trasy Pilchowice-Plattling, na którejzatrzymał nas mega korek na samym wylocie z Pragi… W efekcie dojechaliśmy na miejsce około godziny 15:00 i po szybkim rozstawieniu namiotu polecieliśmy od raz na wodę.  Na miejscu spotkaliśmy przybyłych już wcześniej Izę i Isię Fidzińskie oraz Bartosza Czaudernę. Po jakimś czasie dojechał również Dziku J czyli Adam Olesiński.
              Isarvele sprawiło nam nie lada niespodziankę, bo od początku do końca naszego wyjazdu, jak i w trakcie zawodów poziom wody był wręcz idealny. Na cały wyjazd tylko raz przedzwoniłem dziobem o kamień, co na odwój w Plattlingu to znakomity wynik :p w zeszłym roku przedziurawiłem tam kajak chyba ze 3 razy…
             Wysoki poziom wody kusił do robienia Loop’ów, Back Loopów, Space Godzilli, czyli wszystkiego co powietrzne J Zosia zaczęła regularnie robić Loop’a i nie rzadko na poziomie bonusów Huge i Air. Ewa bardzo szybko znalazła wspólny język z odwojem. Widać w jej stylu pływania opanowanie i czucie wody, które pierwszego dnia przejawiało się płynnymi figurami obrotowymi tj. spiny czy shuvity a w następnych dniach również Loop’ami. Czadzik, jak zwykle skakał wysoko na swoim Spinie od AGILITY SKILLS. Piotrek Grzybowski po zapoznaniu się z odwojem co chwile mykał na drugą stronę rzeki poćwiczyć figury falowe.
             Z dnia na dzień pływało się nam coraz lepiej.  Sam zacząłem wreszcie czuć wodę… zacząłem sklejać Combo tj Space Godzilla do Back Loop’a nie raz z bonusami czy Tricky Woo do Back Loop’a zarówno na prawą, jak i lewą stronę. Co jakiś czas łączyłem sobie splitwheel’a do Phonix Monkey i Clean Huge Loop’a do Mc Nasty. Wiele radości dawał mi mój Rockstar podczas figur powietrznych. tj. Huge Clean Loop, czy Huge Space Godzilla. Podczas treningów starałem się kłaść nacisk na wykonanie odpowiednio wysokich piruetów podczas Phoenix Monkey, co jak wiadomo nie jest rzeczą prostą na Isarvele, jak i na prostym lądowaniu figur szczególnie Mc Nasty. Co jakiś czas udawało mi się wykonać poprawnego Lunar Orbita, ale wiem że jest jeszcze nad czym pracować :p
Co jakiś czas robiliśmy wypady na drugą stronę rzeki na falkę. Jednego dnia woda była nieco wyższa i figury falowe faktycznie dawało radę robić w powietrzu. Czadzik jak zwykle sadził konkretne Donkey Flipy na obie strony a czasem nawet Air Screw. Mi bardzo podpasowały falowe Mc Nasty czy Clean Blunty. Zosi, Ewie i Grzybowi fala też przypadła do gustu głównie z uwagi na to jak szybko można się na niej zakręcić. Bardzo dobrze radził sobie Dziku, który na tym wyjeździe wykonał sporo konkretnych Loopów i zajarał się Freestyle’m konkretnie.
               W środę Czadzik zaproponował mi abym spróbował pofikać coś na jego Spinie… No i generalnie to nie skończyło się na jakimś tam fikaniu. Z resztą zobaczycie na filmiku… Czadzik musiał długo mnie potem przekonywać abym z powrotem przesiadł się do swojego Rock Stara. Wykonywanie takich figur jak Mc Nasty, czy wysoki Back Loop na Spinie jest bajecznie łatwe. Popływałem na Spinie tylko z godzinę i poczułem wyraźną różnicę kiedy odprowadzałem rufę przy Mc Nasty, czy wybijałem się do Back Loopów. Ten kajak po prostu ślizga się po wodzie i reaguje na mój każdy ruch. No i cóż… Czekam już na swojego Spina.
W piątek albo w sobotę, jakoś tak… zapisaliśmy się na zawody „Otwarte” Mistrzostwa Niemiec. Nie jechaliśmy tam z nastawieniem, że musimy wystartować w tych zawodach. Raczej potraktowaliśmy je jako start kontrolny, czyli sprawdzian formy na 3 tygodnie przed Mistrzostwami Polski.
W zawodach udział wzięli: Zosia, Ewa, Grzybu, Dziku, Bartosz i Ja, niestety Czadzik nabawił się bolesnej kontuzji i musiał tym razem odpuścić.  Mistrzostwa od samego początku nam się spodobały, cały czas leciała głośna muzyka, komentator zawodów non stop zapodawał nawijkę w dwóch językach a sędziowanie stało na wysokim poziomie. Nie mogło być inaczej gdyż sędzią głównym był sam Jasper Polak, który pełnił tą samą funkcję podczas zeszłorocznych Mistrzostw Świata.
Eliminacje zawodów zostały rozegrane w systemie session, co oznacza że na grupę 5 kajakarzy przypada 10 minut czasu i każdy z nich może wchodzić do odwoju dowolną ilość razy w ciągu wyznaczonego czasu pod warunkiem, że jeden przejazd nie trwa dłużej niż 30 sekund. Kto o tym zapomniał mógł liczyć na sędziów, którzy sygnałem dźwiękowym „przypominali” zawodnikowi, że musi ustąpić miejsca następnemu z piątki. Taki system wprowadza wśród startujących poczucie luzu, bo do wyniku zawodnika wliczane są punkty ze wszystkich wykonanych poprawnie figur w ciągu sesji.
Dziewczyny popłynęły dobrze. Zosia otrzymała notę około 140 pkt i spokojnie zakwalifikowała się do finału. Na wyróżnienie na pewno służył jej Air Loop, który był konkretny w porównaniu z loop’ami pozostałych zawodniczek. Ewa zakończyła zawody na 8 miejscu, co na pierwszy start w odwoju to bardzo dobry wynik. Niestety organizatorzy nie popisali się w temacie kwalifikowania zawodników do finału. W każdej kategorii do finału wchodzili najwyżej sklasyfikowani zawodnicy. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że oprócz czołowych 5 zawodników w kategorii wchodziło jeszcze kilku Niemców… Stało się tak dlatego, gdyż w sytuacji gdy np. pierwsze 3 miejsce po eliminacjach zajmowali zawodnicy z poza Niemiec  do finału wliczano również 5 najlepszych Niemców… Efekt tego był taki, że w finale Kobiet było 8 zawodniczek… Co w naszym odczuciu było nie fair… Tym bardziej, że do finału zakwalifikowano piątą najlepszą Niemkę, która była sklasyfikowana za Ewą! Co doprowadziło do pewnego paradoksu, gdyż do finału weszła zawodniczka słabsza ale (od gospodarzy) a potem walczyła w finale o lepsze miejsce pomimo tego, że wypadła gorzej od zawodniczki spoza Niemiec…
Podobna sytuacja miała miejsce w finale K1 Mężczyzn do którego oprócz mnie, Honzy Spindlera, Petera Csonki zakwalifikowano jeszcze pięciu najwyżej sklasyfikowanych Niemców.
Do finału zakwalifikowałem się po wyniku eliminacji 1088 pkt, a potem po nocie 650 pkt w półfinale (lepszy z dwóch przejazdów) co wtedy pozwoliło mi wejść z 3 miejsca do finału zaraz za Peterem Csonką i Simonem Strohmeier.
Pod koniec dnia rozegrano jeszcze finały kategorii Squirt. Zosia zajęła 3 miejsce, ale niestety na ceremonii medalowej nawet nie wspomniano o zawodniczkach spoza Niemiec, co nie było miłe… Podobnie było ze mną. W finale Squirtów zająłem 1 miejsce z notą ponad 600 pkt i również nawet o tym nie wspomniano podczas ceremonii medalowej. Liczyli się tylko zawodnicy niemieccy, to zrozumiałe w końcu to były Mistrzostwa Niemiec, ale jeśli zawody miały charakter otwarty to wypadałoby chociaż wspomnieć o wynikach pozostałych, tych co faktycznie zajęli miejsca na podium w rywalizacji.
W finale K1M po pierwszym przejeździe, który z przyczyn technicznych (awaria zegara) musiałem powtórzyć zajmowałem 3 miejsce, ale już po drugim przejeździe awansowałem na 2 miejsce, którego już nie oddałem.  W swoim najlepszym przejeździe uzyskałem notę 890 pkt J .
Wyniki kategorii K1M (Open)
1- Peter Csonka (SVK)
2-Tomasz Czaplicki (POL)
3-Simon Strohmeier (GER)

      W przeciwieństwie do innych kategorii tj Squirt w kat. Mężczyzn pozwolono nam wejść na podium… ale szkoda, że zapomniano o innych.


CYCU