czwartek, 28 listopada 2013

SAS Hurley Classic 2013

    Od 1989 w Wielkiej Brytanii odbywają się jedne z najstarszych zawodów freestyle'u kajakowego na Świecie - SAS Hurley Classic. W małej wiosce Hurley na rzece Tamiza znajdują się cztery bramy, otwierane różnie zależnie od poziomu wody. Kajakarze rywalizują między sobą na falach, które tworzą się za otwartymi bramami.
 
    Po powrocie z finałowych zawodów Pucharu Europy w Cunovie, gdzie zdobyłem podwójne srebro dostaliśmy zaproszenie od organizatora zawodów Hurley Classic 2013 (16-17 listopad). Oczywiście nie było nad czym długo się zastanawiać, obydwoje ucieszyliśmy się na myśl o jeszcze jednej podróży w tym sezonie.
Miał być to nasz pierwszy start w zawodach na Wyspach Brytyjskich, jak i w ogóle nasza pierwsza podróż w tamte strony. Nie wiedzieliśmy czego się mamy spodziewać, więc podeszliśmy do tych zawodów na wielkim luzie :)
Choć lecieliśmy tam tylko na 5 dni i tak ledwo udało nam się zmieścić w limity wagowe bagaży taniej linii lotniczej. Pakowanie ułatwił nam nasz nowy patent na wiosłach - Carbon Qnect system. Wystarczy pięciozłotówka i łatwo można rozkręcić wiosło na dwie połówki i z powrotem skręcić. Dzięki temu wszystkie wiosła mieliśmy bezpiecznie schowane we wnętrzach kajaków.
 
 
Na lotnisko odwiozła nas Mama Zosi. Około 7 rano w środę wsiedliśmy do samolotu, a już około 12 byliśmy na wodzie w miejscowości Hurley. Miejsce zawodów na pierwszy rzut oka wydało się po prostu super. Z czterech wielkich zastawek na rzece Tamizie otwarte były trzy. Za pierwszą tworzył się faloodwój, za drugą całkiem nieźle wyglądająca fala, a za trzecią kolejny faloodwój. Już przy pierwszym treningu byliśmy pod wrażeniem tego miejsca. Odwój pod pierwszą zastawką okazał się być całkiem gościnny, choć trzeba było cały czas mieć się na baczności, bo chwila nieuwagi mogła spowodować wywrotkę. Ćwiczyliśmy w tym miejscu Loop'y, Splitwheel'e, Mc Nasty, Blunty i kilka innych fajnych figur. Fala pod drugą zastawką okazała się być bardzo specyficzna. Miejsce to ma ogromny potencjał, szczególnie do wysokich figur powietrznych takich jak Pan Amy, Air Blunty, czy Air Screw. Niestety nie jest to aż tak proste. Miejscowi kajakarze tacy jak Doug Cooper, Brandon Hepburn, czy Alan Ward potrafili we właściwym momencie i we właściwy sposób wykorzystać potencjał fali by latać naprawdę wysoko. Mieliśmy tylko 3 dni do startu i musieliśmy dostosować się do nowego miejsca. Chociaż pływaliśmy na luzie, to bardzo chciałem wyczuć tą falę i skakać równie wysoko albo i wyżej niż miejscowi. Nie było więc chwili do stracenia. Zaczęliśmy poznawać to miejsce.
Pierwsze dwie noce spędziliśmy w domu Jacko, który wraz ze swoją rodziną był mocno zaangażowany w organizację zawodów. Mieliśmy więc okazje zobaczyć, jak żyją Brytyjczycy. W piątek wieczorem po treningu przenieśliśmy się do hotelu w Maidenhead.
 
 
GB Selection

    W sobotę z samego rana przyjechał po nas Dennis, który zawiózł nas na miejsce zawodów. Choć start mielismy około 15, musieliśmy wstać już o 7 rano. Po przyjeździe na miejsce okazało się, że poziom wody w Tamizie spadł na tyle, że organizatorzy zdecydowali się na puszczenie wody tylko dwiema zastawkami. Wszystko się zmieniło. Teraz mogliśmy w czasie przejazdów wykorzystać tylko jedną falkę, która różniła się od tych, na których trenowaliśmy przez 3 dni. Jak już wspomniałem obraliśmy taktykę "bez napiny", więc takie okoliczności uznaliśmy po prostu za zabawne i mocno "freestyle'owe".
 
W  zawodach GB Team Selections, w których wybierano Brytyjskich kajakarzy do drużyny narodowej na przyszły rok rozstawiono mnie w grupie eliminacyjnej razem z Peterem Csonką, Quimem Fontane Maso, Sebastianem Devredem i Mathiew Dumolinem. W swoich przejazdach poza kilkoma Blunt'ami i Roundhous'ami zrobiłem Air Loopa, Mc Nasty i kilka innych figur odwojowych. Wystarczyło to na zajęcie drugiego miejsca i wejście do sobotniego super finału. Z pierwszego miejsca wszedł Sebastien z Francji, z trzeciego najlepszy z Brytyjczyków Alan Ward, z czwartego Stephen Wright (USA), a z piątego Quim z Hiszpanii.
 
 
Zosia w swoich przejazdach próbowała zrobić Loop'a i Mc Nasty, które świetnie jej wychodziły w faloodwoju, w którym trenowaliśmy wcześniej. Na tą falę wchodziliśmy po raz pierwszy podczas zawodów i choć organizatorzy mówili nam, że jest taka sama jak ta na której trenowaliśmy, to nie była.
Niestety Zosia podczas próby Loop'a przygrzmociła w beton i zrobiła wielką dziurę wielkości pięści w dnie kajaka. Musiała naprawdę mocno przyrżnąć. Nie spodziewałem się, że ma aż tyle siły ;)
 
 

Do tej pory nie wiem, jak poszło mi w finale. Organizatorzy ograniczyli się z jedynie do podania wyników eliminacji tych zawodów i pierwszego miejsca po finałach. Na pewno, jako jedyny zrobiłem Phonix Monkey na fali :)


Boaters Cross

    Sobotni wieczór przed finałem GB Selections oznaczał twardą walkę w kajak crossie. Dagger Europe Team zapewnił nam kajaki na start w tej konkurencji. Zosia wybrała sobie do startu nowiutkiego zielono-niebieskiego MX, a ja... zakochałem się w Green Boat :) Kiedy tylko wsiadłem do tej ponad 3,5 metrowej wyścigówki poczułem, że to super kajak. Nawet to, że ważył spokojnie ponad 20 kg mi nie przeszkadzało. Na prostych odcinkach ten kajak ciśnie prawie w ślizgu :p

Start do tej konkurencji był umieszczony na szczycie rampy startowej od której końca do wody było ze 2 metry lotu. Także już na starcie było szybko i niebezpiecznie.

Ostatecznie oboje zakończyliśmy start w tych zawodach na eliminacjach. Pierwszy wyścig udało mi się wygrać, ale w drugim dwóch angielskich kajakarzy bardzo skutecznie mnie zablokowało i nie mogłem nabrać odpowiedniej szybkości i odpadłem z zawodów. Zosia z kolei kontynuując swoją złą passę zablokowała się na starcie wiosłem o drzewo :P W konkurencji tej zwyciężył Alan Ward i Nuria Newman.

 
Hurley Classic

W niedziele odbyły się główne zawody SAS Hurley Classic. W tych zawodach można było wykorzystywać bramy według własnego uznania. Wielu zawodników zaczynało swoje przejazdy pod pierwszą zastawką w faloodwoju, a po wykonaniu kilku figur przepływała na falkę obok, by tam spróbować wybić się wysoko w powietrze. Choć trenowałem trochę w obu tych miejscach po sobotnim super finale, to i tak poziom wody się zmienił i pływało się troszkę inaczej. Podobnie, jak poprzedniego dnia startowaliśmy z Zosią pod koniec - w ostatnim piętnastym heat'cie. Eliminacje rozegrano w systemie "jam session". Oznacza to, że każda grupa licząca po 10 kajakarzy ma łącznie 20 minut na to by zaprezentować swoje przejazdy. Każdy kajakarz może maksymalnie spędzić 30 sekund na fali po czym musiał ustąpić miejsca kolejnemu zawodnikowi. Mało komu zdażyło się utrzymać dłużej niż 30 sekund, więc sędziowie nie mieli zbyt wiele roboty pod tym względem. Ja otwierałem grupę, a Zosia startowała, jako czwarta. Mieliśmy, więc po każdym naszym wejściu do fali chwilę aby porozmawiać. Zosia tego dnia miała jeszcze trudniejsze zadanie, bo startowała na nieswoim kajaku. W czasie eliminacji testowała nowego Helixira S produkcji Gui-Gui Prod i ostatecznie stwierdziła, że to fajna łódka.

 
 
Ostatecznie zajałem 12 miesce w kategorii K1 Mężczyzn Pro. Nieźle, jak na pierwszy start w tej imprezie, ale jednak mały niedosyt pozostał. Poza Zosią i mną w niedzielnych zawodach udział wziął też Arek Białek, którego poznaliśmy na miejscu zawodów. Podczas eliminacji Arek pokazał, że wie o co chodzi we Freestyle'u i zrobił między innymi ładnego Blunt'a :)

SAS Hurley Classic w kategorii K1M Pro wygrał Stephen Wright, drugie miesce zajął Quim Fontane Maso, a trzecie miejsce przypadło francuzowi Mathiew Dumolin.


    Po zawodach wybraliśmy się z grupą Hiszpanów na kolację, przespaliśmy się chwilkę i o 3 rano w poniedzaiłek spakowaliśmy się by wyruszyć na lotnisko. Choć było strasznie zimno i panował organizacyjny chaos oraz nie znaleźliśmy się wysoko w tabelach, to odkryliśmy nowe superowe miejsce do treningów. Napiliśmy się najlepszej na Świecie gorącej czekolady, którą przygotowała dla nas przesympatyczna mama jednego z brytyjskich zawodników oraz poznaliśmy kilku superowych kajakowych zapaleńców.

Pozdrawiam

Tomek z Zosią

wtorek, 15 października 2013

VIII Mistrzostwa Polski we Freestyle’u Kajakowym

We wrześniowy weekend 21 i 22 odbyły się w Jeleniej Górze, organizowane  po raz piąty przez Karkonoski Klub Kajakowy, Mistrzostwa Polski we Freestyle'u Kajakowym. Pogoda niestety nam nie dopisała, było szaro i zimno, ale pochmurny nastrój zniknął wraz z przyjazdem uczestników. Pomimo zimna i nieprzyjemnej pogody wskakiwali do kajaków i ćwiczyli z uśmiechami na twarzy freestyle'owe figury.



Eliminacje
 
W sobotę odbyły się eliminację w kategoriach K1M i K1SM (squirt). Do rywalizacji w kategorii mężczyzn zgłosiło się łącznie 10 facetów i Zosia, która nie przejęła się niewystarczającą liczbą zawodniczek i rywalizowała razem z nami. Podzielono nas na dwie grupy. Każdy mógł jeszcze raz przed swoim przejazdem wejść do odwoju i coś przećwiczyć. Nie bez znaczenia było wezbranie poziomu wody, które przypadło akurat na początek drugiej grupy, w której startowałem ja i Zosia. Obojgu nam nie szło tak, jak powinno. Udało mi się wykonać kilka ładnych figur i przejść do finału z drugiej pozycji. Zosi nie podpasował odwój i zakończyła zmagania na 8 miejscu. Wiem, że stać Ją na znacznie więcej nawet w rywalizacji z facetami ;) Czadzik spokojnie przeszedł przez eliminacje i awansował do finału z trzeciej pozycji. Dziku był czwarty, Michał Kamiński "Misiek" piąty, a z pierwszej pozycji wchodził Bartosz.

Do squirtów łącznie zgłosiło się pięciu śmiałków, więc eliminacje miały na celu jedynie wyłonienie kolejności startu w niedzielnym finale. Dlatego wszyscy biorący udział w zawodach w tej kategorii podeszli do startu na luzie. Do niedzielnego finału zakwalifikowałem się z pierwszej pozycji. Z czego się cieszę bo ten kto prowadzi po eliminacjach ma większą kontrolę nad tym co się dzieje w finale. Z drugiego miejsca awansował Michał Doniec, z trzeciego Piotrek Grzybowski "Grzybu" z czwartego Bartosz Czauderna, a z piątego Michał Wrzal "Czadzik".

Wieczorem wszyscy razem usiedliśmy do kolacji i grilla oglądając filmy kajakowe.




G'Power Harpoon Kayak Cross
 
Niedziela przywitała nas tradycyjnie zimnem, choć od czasu do czasu owację wzbudzało pojawiające się gdzieś tam między chmurami słońce. Dzień finałów rozpoczął pierwszy w Polsce G'Power Harpoon Kayak Cross! Była walka o zwycięstwo, energia, przełamywanie własnych słabości, podstęp i strategia. Jednym słowem, oj działo się! Trasa Cross'u choć z pozoru łatwa zmusiła wszystkich uczestników do maksymalnego wysiłku i sprawiała wiele trudności. Start odbył się ze specjalnie wybudowanej przez mojego Tatę, Kajtka, mnie i Zosię zjeżdżalni, z której naraz zjeżdżało aż czterech kajakarzy. Na sygnał startowało czterech zawodników, z których tylko dwóch najszybszych awansowało do ścisłego finału. Jeden z biegów po zaciętej walce z innymi kajakarzami i drzewem, wygrał Michał Bulczak z Umpa-Umpa Eskimoska.

Do finału G'Power Harpoon Kayak Crossu awansowała najlepsza czwórka po eliminacjach w składzie:

- Michał Bulczak (Umpa-Umpa Eskimoska)
- Michał Wrzal (KKK Jelenia Góra)
- Adam Olesiński (WAKK Habazie)
- Bartosz Czauderna (KKK Kraków)


foto Zofia Tuła

Zapowiadały się niesamowite emocje i takie też były! Nikt z finalistów ani kibiców nie spodziewał się tak zaciętej rywalizacji z równie zaskakującym finiszem. Walka zaczęła się już sekundę po starcie, już na rampie zawodnicy zaczęli się przepychać między sobą, by wypracować sobie jak najlepszą pozycję po lądowaniu w wodzie. Po przecięciu linii odwoju i po minięciu pierwszej boi ciągle nie było zdecydowanego lidera. Nagle w połowie dystansu między pierwszą, a drugą boją, jak z armaty na prowadzenie wystrzelił Michał Wrzal. Nie był to koniec emocji... Podczas mijania drugiej boi reszta stawki z Adamem Olesińskim na czele dogoniła Czadzika i jeszcze wszystko mogło się wydarzyć. Do tej pory nie wiem, jak to się stało, że na chwilę bojka zniknęła pod wodą. Było jednak wiadomo, że na pewno ominął ją Czadzik, który wykorzystując zamieszanie po raz kolejny wystrzelił na prowadzenie. Wszystkim zgormadzonym na brzegach kajakarzom, kibicom i mi także wydawało się, że to właśnie Czadzik będzie pierwszym w historii polskiego kajakarstwa zwycięzcą naszego Kayak Crossu. Michał samotnie ominął ostatnią boję i spokojnie zmierzał do mety. W pogoń za nim ruszył Dziku. Aby ukończyć trasę należało dotknąć ręką banneru G'Powera. Czadzik czekał z ręką w górze, aby w ostatnim momencie go dotknąć. Wtedy niespodziewanie Dziku podpływając wpadł na niego i sprytnie odpychając Michała finiszował dotykając ręką mety wyścigu. To było nieprawdopodobne! Pomimo tak dużej przewagi Michała Wrzala zwycięzcą został Dziku i to On wygrał wiosło G'Power Harpoon. Trzeci na mecie zameldował się Michał Bulczak, a czwarty był Bartosz Czauderna. Całej tej konkurencji towarzyszyły niesamowite emocje. Każdy kibicował swoim kolegom, którzy walczyli dając z siebie wszystko. Brawo Panowie!!! To było na prawdę coś!

 
Adam Olesiński / foto Zofia Tuła


Finał K1SM

Po emocjach jakich nam dostarczył kajak cross przyszedł czas na wyłonienie najlepszych polskich freestyle'owców w kategoriach K1 Squirt i K1 Mężczyzn.

W dalszym ciągu było zimno, ale pomimo tego wszyscy finaliści zeszli chwilę wcześniej na wodę. Każdy chciał coś jeszcze dopracować albo spróbować czegoś nowego. W squirtach w zasadzie wszyscy zaczynali swój przejazd od figur wykonywanych w cofce. Sędzia główny Rafał Doniec zadecydował, że podczas rywalizacji w tej konkurencji nie będą uznawane figury "Trophy". Trzeba było więc maksymalnie wykorzystać czas przejazdu na wszystkie możliwe figury obrotowe z bonusami artistic, clean, super clean i feature.

Tomasz Czaplicki/ foto Zofia Tuła


Jako pierwszy finałowe przejazdy rozpoczął Czadzik. Mam taką zasadę, że staram się nie patrzeć na przejazdy innych zawodników więc nie wiem, jak mu do końca poszło, ale zdobył całkiem wysoką notę punktową. Kolejny wystartował Bartosz, potem Grzybu, Michał Doniec, a na końcu ja. Udało mi się wyjść na prowadzenie już po pierwszym przejeździe, w którym skupiłem się, aby wykonać, jak najwięcej figur obrotowych z bonusami super clean, clean i artistic kończąc przejazd w odwoju, aby móc zrobić jeszcze figury z bonusem feature. Zdobyłem 543 pkt. i objąłem prowadzenie. W swoim drugim przejeździe atak na podium przeprowadził Grzybu, który wzbudził owację publiczności swoim feature, artistic loop'em (salto w odwoju z wyrzuceniem wiosła w powietrze) nie dało mu to jednak medalu, ale wyprzedził Michała Dońca i ostatecznie zajął 4 miejsce.

Piotr Grzybowski / foto Zofia Tuła 


Po drugiej kolejce nadal prowadziłem. Wtedy już złamałem swoją zasadę i patrzyłem na to co robią inni. Ostatni przejazd Bartka był dobry i wiedziałem, że będzie blisko. Ostatecznie Bartosz zdobył 497 pkt i umocnił się na drugiej pozycji. Czadzik zajął trzecie miejsce, a ja mogłem odetchnąć i spokojnie popłynąć ostatni przejazd ćwicząc jeszcze Tricky Woo i Lunar Orbity przed finałem K1M.

Wyniki finału K1SM:

1) Tomasz Czaplicki 543 pkt.
2) Bartosz Czauderna 497 pkt.
3) Michał Wrzal 337 pkt.
4) Piotr Grzybowski 237 pkt.
5) Michał Doniec 213 pkt.

Finał K1M

Przed finałem K1M mieliśmy 15 minutową przerwę, którą wszyscy wykorzystali na to żeby się ogrzać. Około godziny 13:30 zaczął się finał K1M. Już podczas pierwszego swojego przejazdu czułem, że mam już trochę dość. Byłem zmarznięty i zmęczony, ale trzeba było walczyć. Wszystkim wydawało się, że kolejność na podium już raczej się nie zmieni. Po pierwszym przejeździe prowadził Bartosz, ja byłem drugi a Czadzik trzeci.

Michał Wrzal / foto Zofia Tuła

 Wszystko zaczęło się zmieniać w drugiej kolejce. Zaatakował Dziku, który uzyskał 260 pkt. i tym samym wyprzedził Michała. Ja nie wiedzieć czemu uparłem się na entry move, który tego dnia mi po prostu nie wychodził i uzyskałem notę słabsza niż w pierwszym przejeździe. W dalszym ciągu prowadził Bartosz z notą 717pkt. przede mną i Adamem, ale pozostał jeszcze jeden przejazd.

Bartosz Czauderna / foto Zofia Tuła

W swoim ostatnim przejeździe postanowiłem zrezygnować z entry move i rozpocząłem swój przejazd od dołu. Była to dobra decyzja, bo szybko ustawiłem się do pierwszych dwóch-trzech figur, no a potem poszło już samo. Choć nie byłem zadowolony z mojego ostatniego przejazdu to był on zdecydowanie najlepszy ze wszystkich, jakie miałem na tych Mistrzostwach. Po ciągnącej się w nieskończoność przerwie na obliczenie wyniku okazało się, że wyszedłem na prowadzenie z notą 743 pkt. Bardzo się ucieszyłem z tego powodu, ale Bartosz miał jeszcze jeden przejazd i znowu mogło się jeszcze wszystko zmienić. Ostatni przejazd Bartka był całkiem niezły, ale nie uzyskał większej ilości punktów niż w swoim pierwszym. Po przejazdach mimo zmęczenia i zmarznięcia popływałem jeszcze chwilę dla czystej przyjemności w naszym odwoju :)

Tomasz Czaplicki / foto Zofia Tuła

Tego dnia zdobyłem swój czternasty i piętnasty w mojej karierze tytuł Mistrza Polski. Mogłoby się wydawać, że to nic takiego, ale ja jestem bardzo szczęśliwy. Każda wygrana daje mi ogromna satysfakcję ;)

Wyniki finału K1M:

1) Tomasz Czaplicki 743 pkt.
2) Bartosz Czauderna 717 pkt.
3) Adam Olesiński 260 pkt.
4) Michał Wrzal 243 pkt.
5) Michał Kamiński DNF




BIG AIR CONTEST
Tradycją naszych zawodów, jak i w ogóle zawodów freestyle'owych są dodatkowe konkurencje. Od zeszłego roku rozgrywamy tak zwany BIG AIR, w którym każdy z zawodników ma za zadanie wykonać, jak najwyższą figurę w powietrzu. Zasady oceniania są znacznie luźniejsze niż w przypadku konkurencji takich, jak np. K1M. Tutaj decydującą rolę odgrywa publiczność, która swoim dopingiem i owacjami wskazuje na zwycięzcę zmagań.

W BIG AIR CONTEST 2013 wzięło udział czterech śmiałków: Michał Wrzal (zwycięzca BAC 2012), Adam Olesiński, Bartosz Czauderna i Piotr Grzybowski. W tej konkurencji największe uznanie wśród publiczności zdobył Adam Olesiński i to on wygrał deskę skimboardową Skimboard Star.

Adam Olesiński / foto Zofia Tuła



THE BEST SLIDE
Jest to kolejna konkurencja, w której należy zdobyć uznanie publiczności. Różni się ona jednak znacznie od BIG AIR, bo tutaj kajakarz nie musi korzystać z kajaka :) W tym roku pojawiło się krzesło na kółkach, deskorolka, torba z Ikei i oczywiście kajak. Było więc na co popatrzeć i z czego się pośmiać.

W konkurencji tej zwyciężył Michał Wrzal, który jednak użył kajaka. Michał podobnie jak Adam wygrał nową deskę do skimboardu Skimboard Star.



Michał Wrzal / foto Zofia Tuła

 
 

 
Były to już VIII Mistrzostwa Polski we Freestyle'u Kajakowym i choć nie było nas wielu, to cieszy mnie to, że pojawili się nowi sympatycy naszego sportu. Choć nie każdy mógł zdobyć medal, to mam nadzieję, że każdy z przybyłych kajakarzy poczuł atmosferę zawodów i frajdę z pływania. Mam nadzieje, że w przyszłym roku będziemy spotykać się w jeszcze szerszym gronie i nie tylko na Bobrze, ale też na innych rzekach świata. Jeszcze raz dzięki wszystkim za start w naszych zawodach! Mam nadzieję, że każdy z uczestników odniósł w trakcie zawodów jakiś mały sukces, który zapisał mu się w pamięci.

Chciałbym również podziękować Braciom Wilkom za to, że mieliśmy gdzie się bawić i za to, że mamy gdzie trenować. Chłopaki gdyby nie Wy, to pewnie część z nas kopałaby jakąś piłkę w lidze jakiejś tam, albo w ogóle nie uprawiała by sportu. Paweł, Kajtek jesteście wielcy! Jeszcze raz dzięki :)

Dziękujemy wszystkim naszym partnerom medialnym, sponsorom i fundatorom nagród, dzięki którym nasze zawody mogły się odbyć i miały bogatą oprawę. Szczególne podziękowania dla firmy G'POWER Paddles, AGILITY SKILLS, EDMEL Papier, PZKAJ, Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Dolnośląskiego, Prezydentowi Miasta Jelenia Góra, Muzycznemu Radiu, STRIMEO.TV, TV Karkonosze Play, Ecoland Spółka Z.O.O., naszym kolegom kajakarzom Mariuszowi Stefaniakowi i Jurkowi Marcinkowskiemu oraz wszystkim pozostałym, którzy wnieśli swój wkład w organizację Mistrzostw.

Dzięki Kochani za przybycie i wspólną zabawę! Do zobaczenia za rok!



Tomek :)


Więcej zdjęć https://www.facebook.com/ZosiaTula/media_set?set=a.578941372170829.100001649153980&type=3

niedziela, 6 października 2013

Mistrzostwa Świata we Freestyle’u Kajakowym w USA

   
    W dniach od 2 do 8 września w pobliżu miasta Bryson City na rzece Nantahala w Północnej Karolinie miały miejsce Mistrzostwa Świata we Freestyle'u kajakowym. Przybyło wielu reprezentantów łącznie z 30 krajów.

Treningi

    26 sierpnia rozpoczęły się treningi oficjalne. Nam – Polskiej Reprezentacji (Izie, Bartkowi, Tomkowi i Zosi) przypadł trening razem ze Słowakami, z Czechem, z Holendrem, z Izraelczykiem i z Francuzami. Nasza grupa liczyła 19 osób i mieliśmy tylko godzinę czasu dziennie. Aby nie czekać zbyt długo w cofce na swoją kolej, podzieliliśmy się na dwie grupy po pół godziny. Reprezentacja Francji była bardzo liczna, więc pierwszą grupę stanowili Francuzi. Drugą „reszta”, czyli także My. Treningi ustaliliśmy tak, że każdy zawodnik trenował po 45 sekund ( tyle ile trwa przejazd w zawodach ) w odwoju, a potem robił miejsce następnemu. Dzięki Marcelowi – zawodnikowi z Austrii, wiedzieliśmy kiedy kończył się nam czas. Siedział on na brzegu i gwizdał na 10 sekund przed końcem i po 45 sekundach. Dzięki Marcel za pomoc! ;) Treningi zatem były bardzo intensywne i krótkie. Zazwyczaj każdy wchodził po 4-5 razy do odwoju.


Otwarcie Mistrzostw Świata

    W poniedziałek drugiego września wieczorem odbyło się oficjalne otwarcie Mistrzostw, które rozpoczęła parada zawodników. Poszczególne reprezentacje miały przydzielone jedno dziecko z tabliczką. Na tabliczce znajdowała się nazwa Państwa. Nas prowadziła dziewczynka o blond włosach trzymająca tabliczkę (oczywiście z napisem Poland). Flagą podczas pochodu wymachiwał Bartosz. Po drodze, spotkaliśmy parę osób pochodzenia polskiego trzymających nad głowami szaliki z napisami Polska.


autor: Zofia Tuła 
 
Za mostem na ustawionej  scenie wypowiadały się ważne osoby. Następnie mikrofon przejęli Indianie, którzy wyglądali... dość zabawnie. Nie byli to tacy, których znamy z filmów. Ci posiadali amerykańską zaokrągloną budowę, a na dodatek, by wyglądać bardziej indiańsko posmarowani byli prawdopodobnie samoopalaczem ;) Zaczęli śpiewać piosenki i wciągnęli widownie do tańca. Gdy podeszłam bliżej, aby to nagrać zostałam porwana przez kolegę z Kanady w kolejny taniec. Tak więc, trzymając za ręce osoby obok mnie, szłam z podskokami i co chwilę wydawałam z siebie dość dziwne indiańskie dźwięki. Przypominało to trochę polskiego "wężyka", ale zdecydowanie przed dwunastą.
 



autor: Zofia Tuła

Po tej indiańskiej formie rozrywki przyszedł czas na Big Air. Na brzegu obok mostu znajdowała się długa wybijająca zjeżdzalna. Startujący w tej zabawie wykonywali w powietrzu przeróżne triki. Niektórym nic się nie udawało, inni mieli całkiem niezłe skoki, a niektórzy lądowali na twarzy. We wszystkich tych przypadkach widownia głośno wiwatowała.


 

                         
autor: Zofia Tuła

 

Squirt
 
     W czwartek przyszedł czas na squirt. W tej kategorii wykonuje się figury na wyznaczonym odcinku rzeki. Oznacza to, że można "kręcić się" w cofkach, w nurcie i w odwoju. Bardzo ważne są tutaj dodatkowe bonusy. Feature bonus za figurę wykonana w odwoju (2 razy więcej punktów), artistic bonus za np. zakręcenie wiosłem w trakcie wykonywania figury ( równiez 2 razy więcej punktów za figurę), clean i superclean za wykonywanie figury bez używania wiosła ( 2 lub 3 razy więcej punktów za figurę). Najważniejszy jest bonus mystery. Chodzi w nim o zatopienie całego kajaka łącznie z kajakarzem pod wodę. Są żne stopnie mystery w zależności od głębokości i czasu zatopienia. Im głębiej i dłużej tym lepiej. Bonus ten jest najważniejszy, ponieważ daje on liczbę przez którą mnoży się pod koniec wszystkie zdobyte punkty w przejeździe.

autor: Zofia Tuła
 
W kategorii squirt używa się specjalnych kajaków o jak najmniejszej wyporności. Ich płaski kształt pomaga w wykonaniu bonusu mystery. Od dwóch lat nie ma w regulaminie obostrzeń apropo kształtu łódek. Można więc startować również na krótkich wypornych łódkach, ale niemożliwe jest zdobycie na nich bonusu mystery. Chyba, że w naprawdę ogromnym odwoju ;) Nasza czwórka miała utrudnione zadanie - startowała na zwykłych” freestyle’owych łódkach.



autor: Zofia Tuła

Zaczynały dziewczyny. Ja startowałam w drugim heat’cie, Iza w pierwszym. Łącznie było nas dwanaście, więc odpadały tylko dwie :) Szczerze mówiąc mój pierwszy przejazd był do bani. Zbyt wiele chciałam zrobić i nie zrobiłam prawie nic :P Drugi był trochę lepszy. Obie z Izą przeszłyśmy dalej, ona z piątego, a ja z dziewiątego miejsca. Potem kolej przyszła na mężczyzn, których startowało dziewiętnastu. Tomek przeszedł dalej z 8 miejsca, a Bartek z piątego.
W sobotę 7 września odbywały się łfinały we wszystkich kategoriach. O 12:00 zaczynał się squirt kobiet. Zmieniłam taktykę startu, ale... nie poszło mi dużo lepiej. Razem z Izą nie dostałyśmy się do finału. Ja zdobyłam ostatecznie 9 miejsce, a ona 10.


 
 autor: Krzysztof Czaplicki

Nasi mężczyźni otarli się o finał. Na swoich niesquirtowych łódkach spisali się doskonale. Skończyli na 6 i 7 miejscu z różnicą tylko jednego punktu. Bartek uzyskał 431 punktów, a Tomek 430. Swój przejazd Tomek zaczynał nad odwojem wykonując super clean cartweel’e z bonusem artistic oraz zrobił dużo figur w odwoju. Zabrakło jedynie bonusu mystery ;)

 
autor: Zofia Tuła
 
Po zawodach w końcu miałam możliwość spróbować popływać na squirtowej łódce. W Polsce nie są one zbyt popularne, więc wcześniej nigdy tego nie robiłam. Dzień po zawodach pożyczyłam taką łódkę. Nieźle się bawiłam. Dużo prościej robiło mi się te wszystkie figury. Squirtowa łódka jest wolniejsza, ale trzeba być bardzo dokładnym. Była na mnie trochę za duża, ale mimo tego, gdy policzyłam punkty tego co na niej zrobiłam, wyszło więcej niż w zawodach. Może czas poważnie pomyśleć nad kolejnym kajakiem ;)


 autor: Krzysztof Czaplicki
 
Nasze ulubione - K1W i K1M
 
     Po tygodniach przygotowań w końcu doczekaliśmy się najważniejszych startów. Cały czwartek przeznaczony był na eliminacje mężczyzn. Zawodników łącznie startowało 71. Z tej ogromnej liczby uczestników przechodziła tylko dwudziestka najlepszych. Ci, którzy startowali jako pierwsi, czekali w wytchnieniu cały dzień na wyniki i obserwowali ile osób mogło ich wyprzedzić. Poziom był naprawdę zróżnicowany. Od grubo ponad tysiąca punktów za jeden przejazd do kilkunastu. Wieczorem po ukazaniu się wyników dowiedzieliśmy się, że Tomek przechodzi dalej z 6 miejsca, a Bartosz zajął pechowe 21 miejsce.
 
autor: Krzysztof Czaplicki

Kolejny dzień zaczynał się od eliminacji kobiet. Startowałam jako pierwsza w pierwszym heat'cie. Niestety nie udało mi się wykonać w zawodach McNasty, które tak zaciekle trenowałam przez ostatnie parę tygodni. Mało brakowało, ale nieczysto wylądowałam. Poza tym miałam dwa w miarę równe przejazdy. Po ukazaniu się wyników, znalazłam się na 15 miejscu. Zabrakło mi niecałych 40 punktów do półfinału, czyli nie dużo... Iza skończyła na 20 miejscu.
 
autor: Krzysztof Czaplicki

Humor wieczorem poprawił mi Tomek, który przeszedł do półfinału z 4 miejsca.


autor: James Bebbingtonźródło: facebook

Sobota był to dzień łfinałów. O godzinie 22 wieczorem przy światłach odbywały się łfinały mężczyzn. O tej właśnie godzinie widownia była najliczniejsza. Trybuny tętniły życiem. Przed kategorią cała dziesiątka spływała na dół przez odwój i odpowiadała speakerowi na jedno pytanie. Następnie walczyli o finałową piątkę. Każdy miał dwa przejazdy i liczył się lepszy z nich. Mimo zmęczenia całym dniem każdy dawał z siebie wszystko. Jednym szło lepiej, innym gorzej. Wszystkich zdziwiły przejazdy jednego z faworytów - Mathieu z Francji. W poprzednich etapach prowadził wraz z Dane'm Jackonem, ale w półfinale spadł na 7 miejsce. Tomkowi również pierwszy przejazd nie poszedł najlepiej, ale na niego zadziałało to mobilizująco. Tak się zdenerwował i wkurzył, że wskoczył na drugie miejsce i niewiele zabrakło mu do pierwszego.
 

autor: Núria Fontané Masó  /źródło: facebook

Ostatni dzień zawodów - walka o tytuły Mistrzów Świata!

W niedziele z naszej kadry startował tylko Tomek. Przed kategorią K1M rozegrały się już wszystkie finały. Zatem znaliśmy prawie wszystkich Mistrzów Świata we freestyle'u kajkowym. W OC1 został nim Jordan Poffenberger (USA), w C1 również Jordan Poffenberger (USA), w K1 Squirt Women - Claire O'Hara (Great Britain), w K1 Men - Clay Wright (USA) i w K1 Women także Claire O'Hara (Great Britain).

 

autor : Tracy Bennett Smith/ źródło: facebook

W finale K1M właściwa i największa walka rozegrała się między Tomkiem, Peterem Csonką i Danem Jacksonem. Po pierwszym przejeździe Peter prowadził z nota 1233 pkt. W drugim przejeździe Tomek poprawił swój wynik z pierwszego przejazdu. Wprowadził sędziów w zakłopotanie robiąc entry huge Mc Nasty. Nie był to zwykły huge, ale huge huge ;) W regulaminie Entry Mc Nasty liczy się jako Entry najwyższego 3 stopnia i nie są przyznawane do niego żadne bonusy. Więc co zrobić z tym fantem? Niestety nie można było zrobić niczego. Tomek dostał za to tylko 80 punktów, gdzie bonus huge wynosi 40 punktów. Ale i tak spisał się doskonale uzyskując 1208 punktów.


Drugi przejazd Tomka 1208pkt / autor: Zofia Tuła

Dane także poprawił się drugim przejazdem uzyskując 1240 punktów i wskakując na pierwsze miejsce. Tak już zostało. W trzecim przejeździe już chyba żaden z nich nie miał siły bo wszystkich noty były niżej punktowane. Tomek opisywał swój 3 przejazd mówiąc, że bardzo chciał i mózg mówił mu co ma robić, ale mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Szczerze mówiąc trochę czasu minęło po starcie kiedy zaczął normalnie kontaktować :P Na podium Dane dostał złoto, Peter Csonka po raz trzeci na Mistrzostwach Świata srebro, a Tomek brąz. Jest to pierwszy medal Mistrzostw Świata we Freestyle Kajakowym dla Polski z czego bardzo się cieszymy! ;)
 
 
 
autor: Zofia Tuła

Koniec zawodów


     W dzień po zawodach zeszliśmy 2 ostatnie razy do Nanthalowego odwoju - rano i po południu. Osób nie było zbyt wiele, więc w końcu można było swobodnie popływać nie czekając zbyt długo w cofce. Jak wcześniej pisałam spróbowałam na squirtowej łódce bawiąc się przy tym świetnie. Tomek niestety się do niej nie zmieścił. Ma zbyt długie nogi lub za wielkie stopy.

 
 autor: Krzysztof Czaplicki


Gdy zszedł już stres związany z zawodami pływało mi się znacznie lepiej. Od razu zaczęło mi wszystko wychodzić, a nawet nauczyłam się nowej figury. Po pływaniu czekała nas cała noc jazdy samochodem do Chicago. Niestety nie mieliśmy już czasu zostać dłużej i pozwiedzać. Wróciliśmy do Polski zająć się przygotowaniem Mistrzostw Polski w Jeleniej Górze.


Pozdrawiam
Zosia z Tomkiem