poniedziałek, 3 września 2012

Finały Word Cup #2 Pigeon River

   Piątek rozpoczeliśmy od tradycyjnych amerykańskich pancakes z syropem i borówkami. Na szczęście udało mi się zjeść choć parę naleśników zanim z lasu wyszedł pancake-monster i spałaszował całą resztę. Był to  bardzo rzadki gatunek, bo pochodzenia polskiego, ale udało mi się zrobić mu zdjęcie i możecie zobaczyć go poniżej ;)
W ten dzień skoro miało nie być wody mieliśmy w planie pojechać na trzecie miejsce zawodów i wrócić wieczorem. Jednak sąsiad z domku obok zdradził nam, że z powodu opadów dzisiaj po południu jednak puszczą wodę. Tak więc w oczekiwaniu na podwyższenie stanu rzeki zajeliśmy się przyziemnymi sprawami, jak pranie i sprzątanie bałaganu, który chcąc nie chcąc z dnia na dzień się powiększał.
   Po 16 zeszliśmy na wodę, a że stan wody był wyższy niż na zawodach to bardzo  dobrze nam się pływało. Trening skończyliśmy dopiero, gdy zaczynało robić się ciemno. Niestety noc nie należała do spokojnych. Tomek się przeziębił, leżał z gorączką, co chwilę smarkając i kaszląc. Zaczeliśmy się zastanawiać czy da radę jutro wystartować...
   Sobotę, dzień finałów rozpoczął squrit kobiet. Startowałam z 5 miejsca i dopiero w trzecim - ostatnim przejeździe udało mi się wyprzedzić  Nurię Fontane i wskoczyć na 4 miejsce. Pierwsza tak jak w Rock Island była Clair O’hara, druga japonka Motoko Ishida,a trzecia nie do końca sprawiedliwie Islay Crosbie. Nie do końca sprawiedliwie, bo po eliminacjach zmieniła łódkę na mniejszą. Nie wiem jak w squirtach, ale w K1 jest to niedopuszczalne i skutkuje dyskwalifikają. W każdym razie sędzia główny zlał sprawę, może dlatego, że też jest Brytyjczykiem...? 
   Po kobietach nadszedł czas na squirt mężczyzn, z piątego miejsca startował na freestyle’owej łódce katalończyk Joaquim Fontane ,z czwartego Tomasz Czaplicki, Bartosz Czauderna, Dane Jackson i Clay Wright. Tomek mimo wyskokiej temperatury i bólu głowy nie odpuścił startu i obronił czwarte miejsce. Bartosz zdobył brąz, Clay pomino kontuzji ramienia używając tylko jednej ręki wywalczył srebro,a Dane Jackson złoto.
   Później przenieśliśmy się w górę rzeki na odwój, gdzie startowali finaliści otwartych kanadyjek. Tu znowu zostaliśmy zaskoczeni wspaniałym  Mc Nasty, a także kilkoma helixami. Przypominam, że przy helixsie przynajmniej pół obrotu jest pod wodą. Ciekawe jak dużo wody wlewa im się do środka przy tej figurze....
Następnie startowały juniorki. Tu także była zacięta walka, w ostatnim przejeździe faworytka Nuria Fontane wyprzedziła niemkę Julie Spaaj i zajeła 1 miejsce.
   Tego dnia były dwie uroczystości wręczania medali. Teraz przypadała pierwsza,a pod koniec dnia druga. Tak więc medaliści kategorii K1SK, K1SM,OC1 i K1JK staneli na podium. W Rock Island zamiast medali były rozdawane wieczorem w knajpie czapeczki, tutaj było bardziej oficjalnie. Zawodnicy byli prowadzeni przez małe dziewczynki na podnium, które zawieszały im na szyjach medale. Momentami wyglądało to komiczne. Zwłaszcza, kiedy złoci medaliści musieli prawie kłaść się na podium, aby dziewczynki mogły dosięgnąć ich szyj. W tym samym czasie młodzi chłopcy za ich plecami wznosili flagi na maszty :)
Po uroczystości walczyli juniorzy, nastepnie kanadyjkarze, seniorki i seniorzy. W K1K lepsza od zwyciężczyni  z Rock Island Emily Jackson okazała się mistrzyni świata Clair O’hara. 
W K1M przez dwa pierwsze heat’y prowadził Dane Jackson, między wszystkimi 5 finalistami do końca rozgrywała się zaciekła walka, każdy chaiał stanąć na podium. Peter Csonka miał fenomenalny ostatni przejazd, Phoenix Monkey prawa, Mc Nasty prawa, Phoenix Monkey lewa, Mc Nasty lewa, , Lunar Orbit prawa i lewa, Tricky Woo prawa i lewa, air loop i back loop. Zrobił wszystkie najwyżej punktowane figury i wyprzedził Dane’a, który miał jeszcze jeden przejazd. Ale nie udało mu sie już dogonić Csonki, na koniec przejazdu ściągnął fartuch i rzucił się w odchłań odwoju ;)
   Następnie odbyła się druga ceremonia i reszta medalistów staneła na podium. Dane udając, że nie słyszy wesołych krzyków publiczności stanął na pierwszym miejscu i dopiero po chwili zgodził się zająć drugie. Wieczorem większość pojechała do Bryson City (trzecie miejsce zawodów), a Ci co zostali zajeli się niekończącym się darmowym piwem.
   W niedziele zostaliśmy razem z Bartoszem i Słowakami zaproszeni przez Monikę (żonę szefa) na pyszne śniadanko. Niespodziewaliśmy się tak wielkiej gościnności. Jak przyjechaliśmy na treningi parę dni przed zawodami byliśmy mile zaskoczeni, że pozwolono nam spać w aucie na ich terenie i kozystać z obiektów ośrodka. Wtedy przed wyjazdem Chris (szef) powiedział nam, że znajdzie nam coś lepszego do spania. Myśleliśmy, że chodzi mu o jakieś miejsce w cieniu, a dostaliśmy domek.
Tak więc spakowaliśmy się, posprzątaliśmy domek, pożegnaliśmy się i ruszyliśmy jeszcze z dodatkowymi dwoma pudłami batonów do Bryson City ;)
Uwielbiamy ludzi z Tenneesse, a przynajmiej tych dwoje! 
Do zobacznia 
Zosia







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz